Pamiętas ty panie rok śtyrdziesty szósty,
Ja cię chłopy biły kijami w zapusty?
Lektura powieści Radka Raka Baśń o wężowym sercu albo wtóre słowo o Jakóbie Szeli zainspirowała mnie do zaplanowania krótkiej wycieczki śladami rabacji galicyjskiej. Po 177 latach od rzezi szlachty dokonanej przez chłopów pod wodzą Jakuba Szeli, pojechałam do wsi Smarżowa, skąd pochodził ten owiany licznymi legendami chłopski przywódca. Odwiedziłam także sąsiadującą z nią miejscowość Siedliska-Bogusz, gdzie do dziś stoją ruiny dworu zrabowanego przez bandę Szeli, a na lokalnym cmentarzu spoczywają ofiary tamtych krwawych wydarzeń.
Smutny ów rok 1846 jakżeż nam się zaczął wesoło! Karnawał rozszalał się nadzwyczajnie, a dziwna, że naród nasz w przededniach właśnie chwil najboleśniejszych, szalał, bawił się i tańczył do upadłego. Owóż i w owym roku bale, zabawy, wyszłe już dziś z użycia kuligi, maszkarady i wszelkie uciechy świata roiły się gęsto i z szaloną wesołością.
Henryk Słotwiński, Z krwawych dni. Wspomnienie z roku 1846
W pamiętnikach szlacheckich opisujących rabację galicyjską często pojawia się określenie „krwawe zapusty”. Nawiązuje do nich także Stanisław Wyspiański w Weselu (postać Upiora to duch Szeli). Termin „zapusty” w dawnych czasach oznaczał ostatnie dni karnawału, tj. ostatki. Był to czas zimowych maskarad, zabaw i pochodów, w których chętnie brali udział chłopi. Rabacja rozpoczęła się też w ostatnie dni karnawału, tuż przed Środą Popielcową, przypadającą w 1846 roku na 25 lutego. Dla szlachty „krwawe zapusty” były metaforą apokalipsy. Z kolei następne lata nieurodzaju i klęski głodowej nazywano „Bożym dopustem”, czyli karą boską za grzechy chłopów.
Kim w ogóle był Jakub Szela? Ze wspomnień świadków rabacji galicyjskiej (głównie rodziny Boguszów), wyłania się obraz zuchwałego, charyzmatycznego i inteligentnego, choć niepiśmiennego chłopa, imponującego innym swoją stanowczością i zdrowym rozsądkiem. Cieszył się on uznaniem nie tylko lokalnych chłopów, ale także austriackich urzędników, dla których zresztą szpiegował. Odznaczał się także nieprzeciętnym zdrowiem i krzepkością fizyczną. O tym ostatnim może świadczyć fakt, że odbył kilka pieszych podróży do Lwowa. W młodości uniknął obowiązkowej służby wojskowej, odcinając sobie siekierą dwa palce u ręki.
„Król chłopów” był też zręcznym stolarzem i kołodziejem, pracującym dla dworu w Smarżowej. W latach poprzedzających rabację nie należał do biednych zagrodników, stać go było nawet na parobka. Właściciel dworu Feliks Bogusz doceniał jego pracę, zwłaszcza pięknie wykonane sanki. W nagrodę za dobrze wykonywaną robotę nadał mu także nową, lepszą zagrodę. Prawnuk Szeli gospodarował nią jeszcze w pierwszej dekadzie XX wieku.
Według Boguszów Jakub Szela miał we wsi opinię tyrana skłonnego do przemocy. Znęcał się nad swoimi żonami; krążyły nawet plotki, że pierwszą z nich zamordował. Na brak szacunku Szeli do pierwszej żony – Rozalii mogło wskazywać to, że nie przestrzegał żałoby i zaledwie miesiąc po jej śmierci ponownie się ożenił. Z drugiej strony, mógł podjąć taką decyzję z powodów czysto pragmatycznych – miał w domu na utrzymaniu małe dzieci. Za trzecią żonę pojął dziewczynę spoza rodzinnej miejscowości, bo podobno żadna kobieta ze Smarżowej nie chciała się już z nim ożenić.
Działacz chłopski Jakub Bojko usprawiedliwiał Szelę, pisząc, że: bicie żony u chłopów pańszczyźnianych było powszechnym zwyczajem, prawie koniecznością. Chłop [nie Szela] zwykle lubił wysiadywać i pić w karczmie, a żona się mozoliła w domu z dziatwą i gospodarstwem, wyglądając niecierpliwie jego powrotu. Gdy wrócił, robiła mu oczywiście słuszne wymówki, mąż je odpierał słowem, a potem pięścią i kijem. Znane są piosenki potwierdzające one wywody. Np. „za co będę miał, za to będę pił, przyjdę do domu, będę babę bił” [...].
Po ucieczce trzeciej żony (którą ponoć także katował), sam mając 34 lata – pojął za czwartą małżonkę 15-letnią Niewiarowską. Był o nią chorobliwie zazdrosny i nie wypuszczał jej z domu. Miał także zatłuc kijem na śmierć swojego parobka, którego posądzał o miłostki z żoną. Bruno Jasieński w poemacie Słowo o Jakóbie Szeli wydanym w 1926 roku nawiązuje do miłości Szeli do czwartej żony. Romantyzuje jego gorące uczucia, które doprowadzają go do tego pobicia:
Oj, ustało coś się we mnie,
kutym, starym łotrze,
coś od soku z malin gęstsze
i od miodu słodsze.
Zamuliła mnie jak kożuch
jakaś dziwna dobroć,
by się do niej twoim ustom
łatwiej było dobrać.
Weźże mi się nad nią nachyl,
ile zechcesz — upij,
a tę resztę choć rozpryskaj
dla swawoli głupiej.
Jeno wprzód mi tej słodyczy
miarką ust twych namierz —
Żółty kłos mi z serca wyrósł,
ty go, głupia, złamiesz.
W relacjach szlacheckich wymienione wcześniej żony i parobek nie były jedynymi nie-„pańskimi” ofiarami przemocy Szeli. Mieszkańcy wsi posądzali go także o zabójstwo i obrabowanie w smarżowskim lesie Żyda Maślanki, który udawał się na jarmark w Brzostku. Wszystkie te sprawy miały zostać umorzone z powodu donosicielskich zasług, jakimi Szela wykazywał się w starostwie w Tarnowie. Z kolei w trakcie rabacji galicyjskiej banda pod wodzą Szeli miała napaść na Brzostek i obrabować kameralną oberżę w Nawsiu z wódki i tytoniu.
Dlaczego Jasieński stworzył w swoim poemacie inny obraz Jakuba Szeli niż ten wyłaniający się z pamiętników szlachty? Jak sam pisze we wstępie: Historja oficjalna, grupując w sposób odpowiadający jej koncepcji narodowej pewne fakty dotyczące Szeli i konsekwentnie przemilczając inne, ulepiła z tego materjału odrażającą postać chłopa-prowokatora, konfidenta rządu zaborczego, zdrajcy interesów narodowych, zawsze niewspółmiernych i częstokroć sprzecznych z interesem klas upośledzonych. Nie myśląc wcale przeciwstawiać się tej, konsekwentnej w ramach swych zamierzeń, koncepcji negatywnej, usiłowałem stworzyć sobie inny obraz Szeli, drogą bądź grupowania tych samych faktów historycznych po linji interesu klasowego chłopstwa, bądź też drogą czerpania nowych faktów ze źródeł dotychczas przemilczanych.
Trzeba brać pod uwagę, że nie zachowały się prawie żadne relacje chłopskie na temat Jakuba Szeli. Nawet jeśli by tak było, raczej nie mogłyby one konkurować z wyższą wartością literacką relacji szlacheckich. O Szeli pozytywnie pisali Austriacy, przedstawiając go jako wiernego poddanego cesarza, wołającego o własną sprawiedliwość. Chociażby Marie von Ebner-Eschenbach, jedna z najważniejszych pisarek niemieckojęzycznych końca XIX wieku, która przywódcy rabacji galicyjskiej poświęciła dwie nowele: Jakob Szela i Der Kreisphysikus. Tylko do I wojny światowej doczekały się one kilkudziesięciu nowych wydań. Z kolei austriacki książę Klemens von Metternich kazał zawiesić portret Szeli w swoim pałacu Konigswarten w Czechach obok godła z cepami i kosami. Na „krwawe zapusty” 1846 roku natychmiast zareagowali również Niemcy. Jeszcze w tym samym roku ukazała się powieść sensacyjna Stanislausa Miczovskiego Szela, der galizische Bauernchef, oder die Blut – und Schreckensscenen in Galizien während des polnischen Aufstandes.
Do propagatorów „białej legendy” Jakuba Szeli należeli także polscy działacze chłopscy: poza wspomnianym Jakubem Bojko, usprawiedliwiał go ks. Wojciech Michna oraz Wincenty Witos.
Po II wojnie światowej pozytywną legendę Jakuba Szeli próbowali budować także polscy komuniści. Dążyli do postawienia mu pomnika w Tarnowie i zmiany nazwy miejscowości Siedliska-Bogusz na Siedliska-Szela. Sami jednak zrezygnowali z tego pomysłu, po tym gdy uznali, że był on kułakiem. Z kolei Skwer Ptasi Zagajnik na osiedlu Powstańców Śląskich we Wrocławiu jeszcze do 2014 roku był nazwany imieniem Jakuba Szeli.
Współcześnie Szelę na bohatera kreuje marka Lewacka Szmata, która oferuje koszulki, torby i kubki z jego wizerunkiem. Producenci zapewniają, że kupując u nich, klienci nie wspierają wyzysku. Komentarze na Facebooku w dniu premiery były jednoznacznie „pozytywne”: „panów jebać, nic się nie bać!”.
W rodzinnej wsi Jakuba Szeli, tuż obok ośrodka zdrowia, stoi opuszczony drewniany dwór, niegdyś należący do rodziny Boguszów. Pochodzi z końca XIX wieku, więc nie był świadkiem krwawych wydarzeń 20 lutego 1846 roku. Nieopodal znajdował się drugi, starszy dworek, który został rozebrany po II wojnie światowej. Mieszkali w nim właściciele Smarżowej – Nikodem Bogusz wraz z żoną Józefą Strojowską i czworgiem małych dzieci. Weteran powstania listopadowego Nikodem został porażony na nogi i kilka lat przed śmiercią nie wstawał z łóżka. Wobec tego nie miał możliwości ucieczki przed rozszalałą bandą chłopską. Został zamordowany we własnym domu w fotelu. Żona wraz z dziećmi znalazła schronienie w chałupie… Jakuba Szeli. Tego dnia Józefa Strojowska jeszcze nie wiedziała, że to właśnie Szela jest sprawcą wszystkich rodzinnych nieszczęść.
3 kilometry od zachowanego dworu w Smarżowej znajduje się neogotycki kościół w Siedliskach-Boguszy zbudowany w latach 1904-1912 w miejscu starego kościoła. Nie miałam niestety okazji zobaczyć jego wnętrza z XVIII-wiecznym obrazem Matki Boskiej z Dzieciątkiem w ołtarzu głównym i późnobarokowym ołtarzem bocznym, pochodzącym najprawdopodobniej ze starego kościoła. Niewykluczone, że zabytki te pamiętają chrzest Jakuba Szeli, który miał miejsce 15 lipca 1787 roku. To także tutaj Szela przeżył jedno z największych życiowych upokorzeń, kiedy w Nowy Rok (1833) mandatariusz skuł go w kajdany i podczas nabożeństwa zapędził pod kościół.
W trakcie rzezi 20 lutego 1846 roku w kościele schronił się proboszcz Siedlisk ks. Jurczak wraz z seniorką Apolonią Bogusz. Kilka lat wcześniej nestorka rodu przeprowadziła się z dworu w pobliże kościoła, aby móc bez przeszkód uczęszczać na msze święte. Ksiądz wystawił Najświętszy Sakrament i w trakcie śpiewania suplikacji („Święty Boże Święty mocny”) rozszalała banda chłopska rabująca plebanię, wtargnęła także do kościoła. Chłopi uklękli, dołączyli do śpiewu, jednakże zaraz potem zaatakowali księdza. Przed zamordowaniem proboszcza miała go uchronić Apolonia – przekonała ona chłopów, że jeśli zabiją księdza, będą musieli długo czekać na nowego. Trudno powiedzieć, czy ta historia to legenda czy prawda – według innych źródeł Szela wprost zakazał mordowania duchownych. Religię traktował zapewne instrumentalnie, ale była ona ważnym elementem jego świata.
Naprzeciwko kościoła w Siedliskach, po drugiej stronie drogi, leży lokalny cmentarz. Już z jezdni widać okazałą kaplicę, miejsce pochówku ofiar rabacji galicyjskiej. Zamordowanych w piątek szlachciców pod cmentarz przewieziono dopiero we wtorek, 24 lutego. Odarto ich do naga, wrzucono do jednego dołu i posypano wapnem. Obecnie ta mogiła zbiorowa znajduje się na terenie cmentarza, jednak w 1846 był to grunt plebański leżący poza nim. Kaplicę w stylu neogotyckim ufundowała 14 lat później Ludwika z Boguszów Boyarska. Na frontowej ścianie widnieje herb rodziny Boguszów oraz napis: D.O.M / KU WIECZNEJ PAMIĘCI / STANISŁAWOWI z ZIĘBLIC BOGUSZOWI. WIKTORYNOWI / NIKODEMOWI. WŁODZIMIERZOWI i TYTUSOWI BOGUSZOM. / ZABIERZOWSKIEMU. POHORECKIEMU. BILIŃSKIEMU. KALICIE. / KLEINOWI. STRADOMSKIEMU. GUMIŃSKIEMU. PIESZCZYŃSKIEMU. / ROSKOSZNEMU STRADOMSKIEMU. PIOTROWSKIEMU. OLSZAŃSKIEMU. / KACZKOWSKIEMU. TOWARNICKIEMU w D.19.LUTEGO 1846.R / Z TEGO ŚWIATA BOLEŚNIE ZESZŁYM
Wspomniany na samym początku Stanisław Bogusz to 86-letni nestor rodu, zasłużony urzędnik na dworze Stanisława Augusta. Według relacji Adama Bogusza konał on przez kilka godzin. Z kolei dziedzic Wiktoryn Bogusz był pierwszą ofiarą chłopskiego mordu w rodzinie – pojmano go w piątek rano w Kamienicy Górnej oddalonej od Siedlisk o 7 km. Banda zamordowała go w karczmie żydowskiej. Jego śmierć Szela traktował jako odwet za osobiste urazy. Postać Wiktoryna i jego zatargi z chłopskim przywódcą świetnie odmalował Radek Rak w powieści Baśń o wężowym sercu albo wtóre słowo o Jakóbie Szeli.
Wymieniony dalej Tytus przybył do Siedlisk 9 lutego z okazji imienin wspomnianej wcześniej seniorki Apolonii, żony Stanisława. W trakcie plądrowania dworu schował się na strychu pod płótno sufitowe. Chłopi kłując je widłami, przebili mu wnętrzności.
Wspomnianego w napisie na kaplicy Kleina zabito pod koniec dnia. Mieszkał on na folwarku Kopaliny. Dom niemieckiego dzierżawcy został pominięty przez chłopów zgodnie z rozkazem mówiącym, by nie mordować cudzoziemców. Kiedy jednak późnym wieczorem Jakub Szela dowiedział się, że Klein nadal żyje, kazał chłopom wsiąść na konie i zabić ojca trojga dzieci.
Po prawej stronie od kaplicy cmentarnej jest osobny grób kolejnej z ofiar rabacji. Spoczywa w nim 14-letni Włodzimierz Bogusz, który także 9 lutego 1946 roku przyjechał z matką do Siedlisk na imieninową gościnę. W dniu rabacji jedynak został ukryty w wychodku. Po wielu godzinach, kiedy nie mógł wytrzymać odoru, przeniesiono go do piwnicy z ziemniakami. Ostatecznie wydała go służąca. Po całym dniu ukrywania się, został wywleczony na zewnątrz i brutalnie zamordowany.
Sceną tych tragicznych wydarzeń był murowany XIX-wieczny dwór w Siedliskach, po którym dziś zostały tylko ruiny. Położony niespełna 2 km na północy-zachód od kościoła, dziś jest własnością prywatną - na jego terenie znajduje się pastwisko dla krów i tartak. Do dworu prowadziły dwie drogi, a nieopodal w parku zachował się duży staw.
Na gardziołku siednę, flaków wydobende,
Na miejscu szlachcica – sam szlachcicem bende.
Rabacja galicyjska często jest też określana jako „wojna cepowa”, ponieważ chłopi tłukli cepami swoich panów na śmierć. Powszechnym narzędziem zbrodni były również kosy, piły i widły. Szela zabronił mordować swojej bandzie kobiet i dzieci (przez dzieci rozumiał chłopców poniżej 7. roku życia), co nie zmienia faktu, że w innych częściach Galicji zdarzały się ofiary wśród kobiet. Jedną z nich była żona dziedzica Głowaczowa w okręgu tarnowskim, która została obnażona i skrępowana. Zmarła po obcięciu piersi i licznych ranach zadanych widłami.
Chłopi dostali od Austriaków rozkaz mordowania tylko przez 24 godziny, dlatego Szeli zależało na tym, aby niemiecki dzierżawca Klein został zamordowany jeszcze późnym wieczorem 20 lutego. Na drugi dzień nie mieli już prawa mordować szlachty, ale nadal mogli panów okradać, bić i okaleczać, łącznie z obcinaniem kończyn.
Obowiązek odrabiania pańszczyzny w przypadku Szeli nie oznaczał, że to on osobiście na nią wychodził. Do odrabiania jej mógł posłać swojego parobka lub innego zastępcę. W tej roli występował Jędrzej Szydłoski, którego zwierzchność dworska próbowała przekupić, aby zeznał, że Szela nie odpracowuje nakazanych mu obowiązków. Dlatego wzmianki szlachty, jakoby „Szela nie chodził na pańskie”, także należy traktować z przymrużeniem oka.
Dlaczego chłopi mordowali panów? Przede wszystkim trudno nazywać rabację galicyjską popularnym w okresie PRL-u terminem „powstania chłopskiego”. Chłopi nie byli inicjatorami, ani nawet organizatorami tych krwawych wydarzeń. Nie sprawowali też nad nimi kontroli. W rzeczywistości byli tylko narzędziem w rękach władzy austriackiej, która na wieść o przygotowaniach do zbrojnego wystąpienia przeciwko zaborcy, w myśl zasady „dziel i rządź”, rozpuściła pogłoskę, jakoby to pany miały plan mordować chłopów. Ponadto rozpuszczono plotkę o tym, że planowane są jeszcze większe obciążenia pańszczyzną. Stąd właśnie chłopi tak chętnie wdzierali się do dworów pod pretekstem szukania broni. Wiara w te pogłoski była bardzo silna szczególnie wśród chłopek z Haczowa, które ze łzami w oczach zarzucały katowanemu w starym haczowskim kościele Julianowi Goslarowi, że bardzo ciężko pracują na potrzeby dworu, tymczasem szlachta planuje je wymordować.
Poza tym w wielu przypadkach to dwór miał obowiązek względem zaborcy, aby ściągać z chłopów podatki i wybierać rekrutów do c.k. armii. W ten sposób zaborca sprawiał, iż chłopi mieli kolejny powód do przerzucania swojego gniewu na szlachtę. Szczególną rolę podczas rabacji odegrali urlopnicy, czyli chłopi z doświadczeniem służby wojskowej, którzy wyzbyli się podczas niej postawy służalczej wobec dziedzica. Należał do nich Stanisław, syn Jakuba Szeli. W trakcie mordów w dworze w Siedliskach-Boguszy odznaczył się on szczególnym okrucieństwem.
Nie wszyscy chłopi popierali rabację, zdarzały się nawet próby ratowania panów. Przykładem takiej pozytywnej postawy jest chłop Ignacy Fakadej z Iskrzyni, którzy zaniósł na rękach przez zaspy do swojej rodzinnej wsi panią Emilię z pobliskiej Komborni, i przekazał ją pod opiekę do domu iskrzyńskiego wójta. Została ona w ten sposób ocalona przed rozszalałymi bandami z Korczyny, Jabłonicy Polskiej i Malinówki, które doszczętnie zrabowały dwór – zniszczeniu uległo 800 tomów z biblioteki, ogołocono także wszystkie spichlerze i rozkradziono inwentarz.
Inne szczęśliwe zakończenie można odnaleźć w świadectwie dzierżawcy Trześniowa Edwarda Textorysa opublikowanym w kronice Stefana Dembińskiego. Kiedy napadli na niego chłopi z Haczowa, cała gmina trześniowska stanęła w jego obronie: A gdy znowu inna gmina powtórnie dom mój rabować zamierzała, przybyli gospodarze i niewiasty trześniowskie, zabrali z mego domu wszelkie ruchomości i zaniosłszy je do siebie na wieś, do ostatniej chwili takowe nietknięte przechowali, i w ręce żony niżej podpisanego potem wrócili. (...) Upraszam czyn ten szlachetny podać do publicznej wiadomości.
Część chłopstwa, która dopuściła się mordów i ograbiania dworów oraz plebanii, spotkała się później z ostracyzmem we własnym środowisku. Obarczano ich winą za nieurodzaj i szalejące epidemie, dopatrując się w tym dopustu Bożego, czyli kary za grzechy popełnione w trakcie rabacji.
Duchowni nie byli w stanie powstrzymać rabacji – wśród chłopstwa krążyły plotki, że dobrotliwy cesarz skasował dziesięcioro przykazań, więc czuli się uprawnieni nawet do profanacji kościołów i klasztorów. Jednak przed większą skalą zbrodni i zniszczeń szlachtę niewątpliwie uchroniły zalegalizowane w Galicji w 1844 roku bractwa wstrzemięźliwości. Chłopi bowiem często działali w afekcie, upojeni wódką. Według barona Sali śluby całkowitej lub częściowej abstynencji alkoholowej doprowadzały do wyciszenia chłopów. W diecezji tarnowskiej ponad 50% chłopów należało do tych bractw. Co ciekawe, ich przeciwnikami była głównie szlachta i Żydzi. Pierwsi produkowali alkohol, drudzy sprzedawali go w karczmach.
Rabacja galicyjska i postać Jakuba Szeli do dziś budzą gorące emocje, zwłaszcza biorąc pod uwagę popularność Ludowej Historii Polski, filmu Kos i coraz większą potrzebę wśród ludzi szukania swoich chłopskich korzeni. Dlatego będąc na Podkarpaciu, warto zrobić sobie wycieczkę śladami tych wydarzeń, które można odnaleźć nie tylko w Smarżowej czy w Siedliskach-Boguszy, ale chociażby w Tarnowie (mogiła ofiar rabacji galicyjskiej na Starym Cmentarzu). A także skorzystać ze źródeł, w oparciu o które napisałam ten tekst i które zamieszczam poniżej – zdecydowana większość z nich jest bezpłatnie dostępna w internecie w bibliotekach cyfrowych.
Źródła:
M. Baczkowski, Galicja a wojsko austriackie 1772-1867, Kraków 2017.
A. Bogusz, Wieś Siedliska-Bogusz. Monografia zebrana z dokumentów i wspomnień rodzinnych ze szczególnym uwzględnieniem wypadków roku 1846 i życiorysu Jakóba Szeli, Kraków 1903.
E. Danowska, Rabacja chłopska 1846 roku w relacji ks. Jana Popławskiego z Niegowici, Folia Historica Cracoviensia t. 19, 2013.
S. Dembiński, Rok 1846: kronika dworów szlacheckich zebrana na pięćdziesięcioletnią rocznicę smutnych wypadków lutego, Jasło 1896.
L. Dębicki: Z dawnych wspomnień (1846-1848), Kraków 1903.
B. Jasieński, Słowo o Jakubie Szeli, Paryż 1926.
S. Kieniewicz, Ruch chłopski w Galicji w 1846 roku, Wrocław 1951.
M. Pelczar, A. Lorens, Sześćset lat doli i niedoli Krościenka i Iskrzyni 1350-1950, Krościenko Wyżne 1997.
R. Rak, Baśń o wężowym sercu albo wtóre słowo o Jakóbie Szeli, Warszawa 2019.
H. Słotwiński, Z krwawych dni. Wspomnienie z roku 1846, Dębica 2008.
T. Szubert, Jak(ó)b Szela, (14) 15 lipca 1787 - 21 kwietnia 1860, Warszawa 2014.
A. Tessarczyk, Rzeź galicyjska roku 1846, czyli szczegółowy opis dokonanych morderstw, rozbojów i łupiestw, wraz z ważnymi wypadkami, jakie tym okropnym scenom towarzyszyły w związku z intrygami biurokracji, Kraków 1848.
I. Węgrzyn, Jakub vs. Jakób. Szela - powroty Upiora, Ruch Literacki t. 52, 2021.
https://genealogia.okiem.pl/artykul/1000/rzez-galicyjska-1846-spis-zabitych