We wrześniu 2022 roku w polskiej marce odzieżowej Nadwyraz.com odbyła się premiera kolekcji ubrań GOMBROWICZ. Z tej okazji miałam przyjemność przeprowadzić wywiad z Ritą Gombrowicz (ur. w 1935 r.) – badaczką literatury, żoną Witolda Gombrowicza. To najprawdopodobniej najkrótszy wywiad w mojej karierze, co nie zmienia faktu, że jestem zaszczycona samą możliwością zadania pani Ricie tych pytań. A zapytałam o jej ulubione dzieło Gombrowicza, jego stosunek do mody oraz o to, co to znaczy według niej być wielkim artystą. Zapraszam.
W jednym z wywiadów wspomina Pani, że Pani ulubionym dziełem Gombrowicza jest „Dziennik”. Czy ma Pani swój ulubiony fragment bądź myśl, która została tam zawarta? Co sprawia, że akurat to dzieło ma dla Pani największą wartość?
Uwielbiam fragmenty „Dziennika”, w których szczególnie widoczna jest wrażliwość Gombrowicza. On, słusznie uważany za nieugiętego polemistę, przewidującego myśliciela, wymagającego humanistę, w „Dzienniku” staje się wrażliwy na ból ludzi i zwierząt. Szczególnie podoba mi się autobiograficzny aspekt „Dziennika”, lubię sposób, w jaki mówi o sobie: z dystansem, szczerością, czasem nawet drwiną. Fragment, który najbardziej mnie porusza, znajduje się pod koniec 1966 roku: „Mimo wszystko sporo w tym gorzkiej ironii: że, niby, gdy po wieloletnim poście argentyńskim dorwałem się na koniec do tak eleganckiego kraju, do tak wysokiej cywilizacji, do takich pejzażów, do takiego pieczywa, ryb, przysmaków, takich dróg, plaż, pałacyków, kaskad i wykwintów, że, niestety, ja z samochodem, z telewizją, z gramofonem, z frigidairem, z pieskiem, z kotem, ja w górach, w słońcu, w powietrzu, nad morzem, że ja musiałem wstąpić do klasztoru. Ale w głębi duszy przyznaję jakąś rację Sile, która nie zezwoliła, bym w sposób zanadto łapczywy zabrał się do spożywania mojego sukcesu. Wiedziałem od dawna, od samego początku – byłem poniekąd z góry uprzedzony – że sztuka nie może, nie powinna, przynosić osobistych korzyści… że jest imprezą tragiczną”. To podniosła i ascetyczna koncepcja jego pisarskiego powołania, a ja mogę potwierdzić, że właśnie w ten sposób ją realizował.
Forma miała dla Gombrowicza szczególne znaczenie. Podobno lubił komentować ubiór innych ludzi. Czy miał swój ulubiony element garderoby, który najchętniej zakładał?
Moda nie jest dla Gombrowicza tematem błahym. Wystarczy przypomnieć postać Mistrza Fiora, dyktatora mody w „Operetce”. I Albertynkę, która wyłania się naga z trumny, śpiewając: „Nagości wiecznie młoda, witaj!”. Problem formy, tego jak myślimy, działamy i przedstawiamy się innym w społeczeństwie – w życiu Gombrowicza też miało to znaczenie, ale objawiało się w bardziej humorystyczny sposób. Podoba mi historia o zamianie garniturów z partnerem szachowym w Café Rex, którą Gombrowicz opowiadał. To było w czasie wojny, a Gombrowicz mimo biedy miał na sobie bardzo szykowny garnitur, który podarował mu bogaty Polak z Buenos Aires. Ponieważ jego towarzysz się żenił i narzekał, że nie stać go na garnitur na tę okazję, poszli do łazienki wymienić się garniturami. Gombrowicz miał różnego rodzaju zasady, na przykład, że marynarka nigdy nie powinna być taka jak spodnie, że nie powinno się nosić zupełnie nowych ubrań itd. Wyprzedził swoje czasy, bo teraz w modzie jest odzież używana, tzw. z drugiej ręki.
Prowokacja, nieprzewidywalność, niemożliwość zaszufladkowania – te cechy bez wątpienia wyróżniały Pani męża. Czy według Pani każdy wielki artysta powinien odznaczać się tymi cechami?
Mniej lub bardziej, w zależności od temperamentu. Współcześni twórcy, tacy jak Borges, Nabokov, Thomas Bernhardt, Beckett czy Ionesco, do których często porównywano Gombrowicza, są inni. Wielki artysta jest albo Krzysztofem Kolumbem, który odkrywa dziewicze lądy kultury, albo kimś, kto rzuca nowe światło na to, co znane, wytrącając czytelnika z jego punktu widzenia, oraz zmusza go do zadawania sobie pytań. Gombrowicz miał obsesję na punkcie Borgesa, który był przeciwieństwem jego koncepcji artysty. Uczynił go bohaterem swojej powieści „Trans-Atlantyk”, w której to wspomniany bohater wykorzystuje swoją encyklopedyczną wiedzę o pisarzach wszystkich epok i kultur, aby dojść do swojej prawdy. Z kolei Samuel Beckett poprzez minimalizm postaci w „Czekając na Godota” w odmienny sposób eksploruje wiedzę o ludzkiej duszy. Sokratejski, prowokacyjny i czasem barokowy temperament Gombrowicza był, moim zdaniem, bardziej stymulujący.
Tłumaczenie z francuskiego: Mariola Odzimkowska