Kiedy w Halloween udałam się na jesienny spacer po mojej ukochanej warszawskiej Pradze, trafiłam na duchologiczną witrynę sklepu wróżki Fatimy. „Wróżby na zapisy – osobiście lub telefonicznie. Lampy solne – zdrowotne, świece ozdobne, kadzidełka, talizmany, książki tematyczne, karty – Tarota, anielskie, runy” – przeczytałam na szyldzie zapisanym, według Olgi Drendy, krojem pisma charakterystycznym dla roku 1988. Zrobiłam zdjęcie w celu zapisania numeru telefonu. Seans u wróżki Fatimy – potomkini tej, której nie udało Wam się spalić – oto najważniejsza rzecz, którą chciałam zrealizować w moim listopadowym kalendarzu.
Zwlekałam miesiąc ze względu na fobię przed rozmowami telefonicznymi. „Dzień dobry, czy dodzwoniłam się do wróżki Fatimy?” – padło w andrzejki o godz. 10:00 rano w biurze w mojej pracy. W słuchawce powitał mnie pewny, profesjonalny, ale jednocześnie ciepły głos kobiety w dojrzałym wieku. Nie miałam problemu z dodzwonieniem się. Udało nam się umówić jeszcze tego samego dnia na godzinę 18:00. Od razu zapytałam o cenę: 200 zł, płatność tylko gotówką. Finalnie do spotkania doszło dwa dni później, jako że wróżkę Fatimę rozbolał ząb i pilnie musiała udać się do dentysty.
Kiedy dotarłam na miejsce i zadzwoniłam, że już jestem, roleta rodem z początku lat 90. podniosła się i moim oczom ukazała się ona. Wyglądała dokładnie tak, jak to sobie wyobrażałam. Kobieta w wieku około 50 lat, o farbowanych, kruczoczarnych włosach do ramion. Wyrazisty nos, mocny makijaż oczu, na szyi wisior z talizmanem. Zostałam powitana bardzo ciepło i serdecznie. Wnętrze sklepu zrobiło na mnie tak ogromne wrażenie, że nie mniej chętnie zapłaciłabym 200 zł za samą możliwość przebywania tam. Dwa ciasne, lecz niezwykle przytulne pomieszczenia. Pierwsze wypełnione cudownościami ze wszystkich zakątków świata, które Fatimie udało się zgromadzić w ciągu kilkunastu lat. Jak okazało się w trakcie rozmowy, sklep prowadzi dopiero od dekady, ale wróżeniem zaczęła zajmować się jeszcze w latach 90. Na półkach leżały rozmaite figurki, świece, lampy solne, karty, obrazy, a z sufitu zwisały łapacze snów. „Czy ma pani może kamienie księżycowe? Koleżanka bardzo chciałaby kupić”. Niestety nie miała, bo to mały sklep. Po kamienie księżycowe poleciła mi udać się na ul. Twardą 7.
Drugie, znacznie mniejsze pomieszczenie było oddzielone starymi, czerwonymi zasłonami i bordową kotarą z piór. W środku stół nakryty ciemnym obrusem. Na nim duża figura sowy (pierwszy przedmiot, który Fatima nabyła do sklepu), szklana kula mieszcząca się w dłoniach (tak, pozwoliła mi potrzymać ją w rękach), lampa solna, karty Tarota i notes. Oprócz stołu dwa bardzo wygodne fotele obite pluszem. Na ścianach obrazy przedstawiające efemeryczne kobiety w XVII-wiecznych sukniach balowych. W pomieszczeniu panował półmrok, częściowo spowodowany tym, że wywaliło korki, na co kilkukrotnie skarżyła się Fatima. Absolutnie mi to nie przeszkadzało, wręcz przeciwnie.
Na początku Fatima zapisała w notesie moje imię i datę urodzenia – 25 stycznia 1995 roku, co po zsumowaniu cyfr pozwoliło jej określić, że jestem numerologiczną piątką. Dwa i pięć na początku mojej daty urodzenia po zsumowaniu daje cyfrę siedem. Siedem wskazuje na silną obecność natury w pierwszych latach mojego życia. Fatima pytała, czy pochodzę z terenów wiejskich. W istocie, urodziłam się i wychowywałam w Beskidzie Niskim. Na podstawie mojej daty urodzenia wróżka Fatima uznała, że energię czerpię z samej siebie. Według niej mam w sobie silną potrzebę zdobywania wiedzy, indywidualizmu i przebywania w odosobnieniu. Zanim rozłożyła karty, spojrzała na mnie z troską, mówiąc, że widzi, jak wiele myśli kotłuje się w mojej głowie i że mój mózg aż od nich paruje. Dostrzegła również wokół mnie silną, dobrą energię osób zmarłych, otaczających mnie opieką. Uznałam, że chodzi o mojego ojca i o żołnierzy pierwszowojennych, na których groby chodzę. Dodała, że w 2019 roku wkroczyłam w nową energię – energię związaną z dojrzewaniem. Ten etap zakończy się w 2021 roku, zatem przyszły rok przyniesie coś zupełnie nowego i nieoczekiwanego. Wszystkie te nieoczekiwane zmiany mam przyjmować i sobie na nie pozwalać. Lepiej nie dokończyć pewnych spraw, niż w ogóle nie podejmować wyzwań.
Co chcę wiedzieć? Na pewno nie to, kiedy umrę i czy mój związek jebnie. Dlatego poprosiłam ją, aby skupiła się na przyszłości mojej kariery, na moich sukcesach zawodowych, pisarskich i na finansach. Prośba nie do końca została wysłuchana. Fatima omówiła po kolei wszystkie sfery mojego życia, najbardziej skupiając się na sferze osobistej. „Jeśli coś ci w życiu nie wyjdzie, to właśnie w niej” – skwitowała.
Wróżenie z kart Tarota trwało około 45 minut. Wyciągałam kolejno trzy karty (kolejność nieprzypadkowa), a Fatima układała je piramidalnie na stole. „Karta Wisielca – obecna praca absolutnie do zmiany”. Wisielec oznacza stagnację i „ciągnący się za mną ogon, który nie pozwala mi się rozwijać”. Fatima uznała, że w obecnej pracy znajduję się ze względu na zasiedzenie. Nikt mnie stamtąd nie wyrzuci, ale powinnam rozejrzeć się za czymś nowym. Nie od razu, bo z czegoś żyć trzeba, ale w ciągu najbliższych dwóch lat nieuchronnie musi to nastąpić. Stałego miejsca zamieszkania mam spodziewać się za dwa lata. Stały związek i macierzyństwo również są mi pisane, ale stanowczo po trzydziestce. W karierze pojawiła się karta Maga. To bardzo dobra karta, oznaczająca elastyczność i bujną wyobraźnię. Nawet jeśli czegoś nie wiem, potrafię zbajerować ludzi tak, żeby byli oczarowani i wyszło na moje. Fatima jest dobrej myśli. Umowa z wydawnictwem przyjdzie po znajomości. Mam wiedzieć, gdzie bywać i kogo znać. Poleciła mi poznawać jak najwięcej znanych ludzi z branży i chodzić w miejsca, gdzie mogę ich spotkać. W przyszłym roku czeka mnie również bardzo dużo nieoczekiwanych wydatków. Powinnam uważać, komu pożyczam pieniądze. „Wiesz jak jest, niektórzy ludzie po prostu nie mają z czego oddać”. Zdrowie na szczęście bez zmian.
Po seansie zostało nam jeszcze pół godziny do przyjścia następnej osoby. Fatima celowo zostawiła rezerwę czasową na wypadek, gdyby przyszła nowa, fajna kobieta, z którą będzie mogła po prostu porozmawiać. Pytałam ją absolutnie o wszystko i nie miała z tym problemu. Pandemia nie dotknęła jej profesji. Co prawda wiele międzymiastowych spotkań zostało odwołanych, ale spora część osób przekonała się do wróżb telefonicznych. A dzwonią do niej z całej Polski. Nie tylko po to, żeby im powróżyć. Często chcą podziękować, porozmawiać. Konkurencja jest spora, ale Fatima o niej nie myśli. Wychodzi z założenia, że jeśli ktoś przyszedł akurat do niej, spowodowała to siła wyższa.
Wróżbami zajmuje się od lat 90. Zaczęła od chiromancji, czyli wróżenia z dłoni. Do Tarota na początku nie była przekonana, przez co odpadało jej sporo klientów. Pewnego razu w sklepie wszystkie karty samoistnie rozsypały się na podłogę i odczytała to jako znak. Kontynuowała naukę i obecnie Tarot to jedna z najczęściej świadczonych przez nią usług. Dobrze czuje się również w portretach numerologicznych i znakach runicznych. Po seansie na wizytówce wypisała znaki runiczne ukierunkowane na moje zdrowie, finanse i życie osobiste. Poleciła mi nosić je w portfelu. W przeszłości wróżyła też z kuli. Swoją profesję oddziela od prywaty. W domu nie posiada niemal żadnych przedmiotów związanych z ezoteryką.
Co zmieniło się na przestrzeni ostatnich trzydziestu lat? Fatima dostrzega wyraźną emancypację kobiet, przejawiającą się w ich większej niezależności finansowej od partnerów. Kiedyś, ze względu na czynniki ekonomiczne, zdecydowanie częściej były od nich uzależnione. Obecnie mają szerszy wachlarz możliwości w podejmowaniu decyzji dotyczących swojego życia. Mężczyźni przychodzą do niej nie mniej rzadko niż kobiety. Zdecydowanie mocniej przeżywają seanse. O ile kobiety co najwyżej sobie popłaczą, to mężczyźni często znajdują się w stanie silnego wzburzenia. A wszystko z powodu miłości. Karty kartami, ale bywają sytuacje, w których Fatima przymyka na nie oko i pełni rolę pocieszycielki. Kiedyś odwiodła nieszczęśliwie zakochanego mężczyznę od samobójstwa. Zadzwonił po latach z podziękowaniami – tak jak zapewniała, w końcu odnalazł spełnienie i szczęście w stałej relacji z inną kobietą.
W związku ze wzrostem zainteresowania ezoteryką wśród młodych osób, w slangu młodzieżowym określanych jako „horoskopiary” i „zodiakary”, nie omieszkałam zapytać o to, jaki odsetek klientów stanowią studenci. Według Fatimy jest ich sporo. Niedawno przyszedł do niej młody chłopak i szczegółowo wypytywał o poradniki do nauki wróżbiarstwa. Udzieliła mu zdawkowych odpowiedzi; po więcej należy umówić się na seans. Wróżka nie ma na to czasu, odbiera zbyt dużo telefonów. W trakcie naszego godzinnego spotkania telefon dzwonił kilkakrotnie. Jej następną klientką, którą minęłam w drzwiach, była dziewczyna wyglądająca na około 20 lat.
„Jaka piękna żaba! W jakiej cenie?”
„35 zł, ale proszę, to prezent dla ciebie. Jeszcze do mnie wrócisz. Do zobaczenia!”
Takim sposobem wróciłam do mieszkania z portretem żaby malowanym na szkle. Nie wiem, czy jeszcze pójdę do wróżki Fatimy. Jestem nastawiona raczej sceptycznie. Jednak nie ulega wątpliwości, że oczarowała mnie swoją osobą. O ile nie jestem do końca usatysfakcjonowana informacjami na temat mojej przyszłości, o tyle jestem pod wrażeniem szczegółów z mojej przeszłości, które odgadła. Trudno mi stwierdzić, czy tak działa potęga ćwiczonej latami komunikacji, czy Fatima rzeczywiście ma dostęp do czegoś więcej, wykraczającego poza kotarę dostępną dla przeciętnego śmiertelnika. A za idiotkę się nie uważam.
Spotkanie zadziałało na mnie niezwykle kojąco. Po tym doświadczeniu nie dziwię się osobom, które regularnie korzystają z usług wróżki Fatimy. Godzinny seans w tym klimatycznym miejscu był połączeniem religii, terapii i spotkania z wyrozumiałą, nieoceniającą, starszą koleżanką, w dodatku dawał dość jednoznaczne odpowiedzi, których próżno szukać w świątyni czy w gabinecie psychologa. A wszystko to podlane sosem mistycyzmu, nie zawsze możliwym do doświadczenia podczas niedzielnej mszy w tłumie ludzi, przy dziennym świetle. Domyślam się, że takie spotkania mogą uzależniać.
*Mój seans u wróżki Fatimy ufundowała blogerka Matylda Kozakiewicz (Segritta), za co serdecznie dziękuję!